MILF, cougar… czy te określenia w XXI wieku są stosowne do opisywania dojrzałej kobiety, która celebruje życie i seksualność? Jakie motywacje stoją za kompletnie nienaturalnym z punktu widzenia kultury (i biologii) pociągiem młodych mężczyzn do kobiet w średnim wieku? Czy to może bardziej powszechne zjawisko niż nam się zdaje?
Oto druga, mocno wyczekiwana, odsłona rozważań o związkach z dużą różnicą wieku. W poprzednim wpisie zastanawiałam się nad tym, dlaczego młode kobiety wiążą się ze starszymi mężczyznami i na odwrót – czego dojrzali faceci szukają u dziewczyn, które niekiedy mogłyby być ich córkami.
Ale dziś zajmę się tabu dużego kalibru – biorę latarkę i zaglądam pod kołdrę tam, gdzie układ jest odwrotny – to kobieta jest dojrzała, a partner młody.

Zakazany owoc
Jak zawsze zacznę od tła zjawiska – czyli tego, że odruchowe reakcje i opinie niestety nie nadążają za obyczajowym postępem. Znowu wracam jak katarynka do konstatacji, że skoro mamy równość i wolność, to w ramach prawa możemy wszyscy – i wszystkie – robić co chcemy. A jednak w głowach siedzą nam mocno utrwalone patriarchalne przekonania – w mojej też, zdarza mi się łapać na jakichś myślowych automatyzmach. Na szczęście jestem w stanie już je dostrzegać i korygować , ale sami wiecie, że wiele osób ma z tym jeszcze problem.
W poprzednich wpisach rozprawiałam się z wieloma aspektami kulturowych ograniczeń względem kobiet – od dbania o wygląd, sposobu ubierania się, przez manifestowanie apetytu na życie, aż po eksplorowanie obszarów, które przez wieki były dla nas zamknięte lub obarczone społeczną klątwą.
Co mam na myśli? Oczywiście rozporządzanie swoim ciałem i ekspresję seksualną.

Domowa bogini
A jak pewnie wiecie (i czujecie), kobiecość – szczególnie w drugiej połowie życia – jest standardowo sklejona z rolami opiekuńczymi, pozbawionymi egoizmu, wręcz służebnymi wobec innych. Kobieta po pięćdziesiątce bezwiednie kojarzy się z babcią niańczącą wnuki lub teściową zapraszającą dzieci na niedzielny obiad. Względnie z gospodynią domową, której jedyna satysfakcja to wypielęgnowana działka lub balkon i zadbany mąż na emeryturze. Ciągle żywa jest obrzydliwa teza, że skoro w przeciwieństwie do mężczyzny kobieta w tym wieku traci zdolności rozrodcze, to staje się niepotrzebna, nieatrakcyjna i przezroczysta. Szczególnie w naszym kraju, gdzie tak ogromną rolę w kształtowaniu postaw zawsze odgrywała religia, na jakimś głębokim poziomie nie uznaje się prawa dojrzałych kobiet do samostanowienia, szczególnie w obszarach obyczajowych.
Protestujecie? Znacie w swoim otoczeniu babki-torpedy, takie które są nieustraszone, żyją własnym życiem, realizują się w pracy, są twórcze, piękne i spełnione? Fantastycznie. Tylko dlaczego jest ich tak mało?
A określenia typu MILF, którymi często etykietuje się takie osoby? Przecież to skrót od “mamuśka którą chciałbym wyruchać” (mom I’d like to fuck)! Mimo że czasami to określenie ma humorystyczny wydźwięk albo jest wyrazem podziwu i stoją za nim jak najbardziej pozytywne intencje – to cholernie ogranicza naszą wartość do funkcji seksualnych, czyli znowu – służebnych. Ja się naprawdę nie obrażam za słowa, myślę tylko, że język bywa narzędziem opresji i stosując określone sformułowania utrwalamy dyskryminujący sposób myślenia.
Jakie jeszcze epitety są kierowane pod naszym – tak, także moim – adresem? Rycząca czterdziecha, niewyżyta mamuśka, napalona kuguarzyca. Znacie też pewnie powiedzonka: głowa siwieje dupa szaleje, co za desperatka, hormony ci wariują, zaliczasz łabędzi śpiew? Prawdopodobnie możesz dołożyć kilka kolejnych, wszystkie jednak sprowadzają się do zniesmaczenia, lekkiej pogardy i takiego pełnego wyższości rozbawienia. No bo jak to? Dojrzała, poważna kobieta ośmiela się demonstrować moc i wreszcie realizować swoje własne potrzeby? I to nie tylko te duchowe!
No i jeśli taka osoba ma jeszcze czelność romansować z młodszym mężczyzną, to robi się skandal.

Kuriozum?
Rozmawiałam z wieloma koleżankami, które preferują właśnie taką różnicę wieku. Z tak wieloma, że sama byłam zdziwiona. Bo, jak większość społeczeństwa, uważałam że taki układ to jednak rzadkość, jakiś rodzaj odstępstwa od reguły. A dodatkowo niesie za sobą różne ryzyka, ale przede wszystkim nie jest społecznie akceptowany.
Wydaje mi się że są trzy różne podejścia – prawdopodobnie z wieloma wariantami, ale ograniczyłam się do nich chcąc to jakoś ogarnąć i uprościć.
Mamy zatem babki, które zawsze gustowały w młodszych – totalnie wbrew temu o czym wspominałam w poprzednim odcinku, czyli na przekór biologii. I patriarchatowi, który popycha kobiety do szukania oparcia i bezpieczeństwa w starszych partnerach. I o ile na etapie szkoły taki układ może być problematyczny – bo jednak nie dojrzewamy w tym samym tempie i nastoletnia dziewczyna jest raczej bardziej ogarnięta niż jej rówieśnik, a co dopiero chłopiec z młodszego rocznika – o tyle kiedy jesteśmy dorośli, te różnice przecież się zacierają! Ale wolimy podążać za domyślnym standardem i nawet nie dopuszczać do siebie myśli, że takie ograniczanie się to bzdura. I proszę nie unoś się teraz że przesadzam, bo sama lub sam znasz pary w których żona jest starsza od męża! Ale statystycznie to jednak bardzo rzadkie.
Drugi wariant to kobiety, które dopiero w dojrzałym wieku dostrzegły, że rówieśnicy za nimi nie nadążają. Są zwykle ogarnięte, w dużym stopniu niezależne, bez znaczących kompleksów. Rozwódki rozczarowane tym, że dojrzali faceci zamiast się rozwijać tkwią w samozadowoleniu, mimo że ich urok dawno przeminął. Rozwijają się, są odważne i nie tracą czasu. A kiedy okazuje się, że potrafią zafascynować partnera sporo młodszego potrafią dostrzec w nim sporo zalet – ale raczej przez kontrast z facetami w dojrzałym wieku.
Trzeci, ostatni typ babki, która otwiera się na taką konfigurację, to bohaterka przypadkowa. Kobieta, która zdecydowanie gustuje w rówieśnikach lub panach ciut starszych, ale ze zdumieniem odkrywa, że pociąga także młodszych. I dopiero wtedy uruchamia w sobie proces myślowy, który prowadzi ją do decyzji o podjęciu ryzyka i sprawdzenia, co w tym układzie jest dla niej ciekawego lub karmiącego.

Niebezpieczne związki
Bo o złych aspektach i konsekwencjach wiemy: bardzo często sami tkwimy w pułapce myślenia, że taka wiekowa niekompatybilność musi się skończyć źle. Jakie to generuje lęki? Że młodszy facet chce się tylko zabawić i poeksperymentować z dojrzałą kochanką. Że to nie może być nic poważnego. Że on ją rzuci kiedy znajdzie sobie młodszą. Że ona wygląda przy nim jak matka. Co jeszcze? „Zestarzejesz się i już nie będzie cię chciał”. „On pewnie ma kompleks Edypa”. Albo szuka sugar mommy. Albo jest tak niemęski, że musiał sobie znaleźć kuguarzycę, bo rówieśniczki go nie chcą. Zobaczcie ile w tym pogardy, wyższości, politowania! Klasyfikowania ludzi tylko na podstawie dysproporcji wiekowej, bez brania pod uwagę całego spektrum innych okoliczności i uwarunkowań. Bez kontekstu i bez zaciekawienia co tam jeszcze w środku jest.
Oczywiście nie da się założyć, że taka fascynacja to bajka i jej ezultat to „żyli długo i szczęśliwie”. Tak samo jak w konfiguracji starszy mężczyzna-młodsza kobieta, tu też czają się niebezpieczeństwa. Dla młodszego mężczyzny rzeczywiście może to być eksperyment, który skończy się, gdy on znajdzie kogoś w swoim wieku, bo na przykład będzie chciał założyć rodzinę. Ale jeśli skończymy z założeniem, że związek jest do końca życia, to ta myśl o zmianie przestanie być tak przerażająca. Bo pozostałe negatywy takiego układu to raczej konsekwencje społeczne i towarzyskie: brak zrozumienia, akceptacji, a ekstremalnie potępienie i wykluczenie ze środowiska czy rodziny. Na szczęście w dużych miastach – i w naszych czasach – to już coraz mniejszy problem, bo towarzystwo po prostu można sobie zmienić.
Bilans zysków i strat
Czy warto w takie relacje wchodzić? Przyjrzyjmy się zaletom z punktu widzenia partnerki. Chciałabym tu oddać głos moim rozmówczyniom, które zgodnie deklarowały, że młodszy kochanek czy mąż to jak koktajl witaminowy, transfuzja krwi i energizer w jednym. Wspaniała pożywka dla samooceny. Z jakiegoś emocjonalnego powodu najwyraźniej bardziej cenimy zainteresowanie młodszych facetów, bo przecież oni mogliby się spotykać z dziewczynami w kwiecie wieku, a wybierają starsze.
I nagle okazuje się, że my, czterdziesto- czterdziestoparolatki, pięćdziesiątki – nie jesteśmy takie stare za jakie się uważałyśmy i jak postrzegało nas otoczenie. Otwarcie nowego rozdziału, który jest tak inny, niż wszystko co nam wkładano do głowy, można nazwać życiową rewolucją! Niespodziewanie w konkurencji z kobietami o dekadę-dwie młodszymi wygrywamy zaletami, które dla naszych własnych rówieśników były banalne (o nich za moment). I chcę wam powiedzieć, że to bardzo stymuluje także w pozostałych dziedzinach życia, nawet jeśli nad głową wisi świadomość, że taka relacja ma krótki termin ważności.
Dziewczyny mówiły mi jeszcze, że te związki wcale nie są układem o dynamice matka-syn, w którym to ona dominuje i rozdaje karty, a on jest bierny. W doświadczeniach moich rozmówczyń najczęściej pojawiał się model, w którym to ten właśnie młodszy partner był ostoją, miał pokłady opiekuńczości i siły. Mam nawet nieśmiałe podejrzenie, że taki typ relacji musi przyciągać facetów którzy są silni i osadzeni w swojej męskości. To trochę jak z noszeniem koloru różowego – bronią się przed nim ci niepewni siebie i lękowi. Męskiemu facetowi nie zagrozi ani różowa koszula ani dojrzała partnerka.

Pod kołdrą
Wiem, że czekacie jeszcze na aspekt łóżkowy. Ale po kolei: najpierw o kontekście wstydu, skrępowania. Pamiętajmy, że kobiety są socjalizowane do skromności i kompleksów i mają obiekcje względem własnego wyglądu niezależnie od wieku. A z upływem lat te obiekcje tylko się pogłębiają. Ciężko rozebrać się do naga w obecności kogoś, kto o pierwszych zmarszczkach jeszcze nawet nie myśli. I tu niespodzianka – pobudzenie, podniecenie sprawia, że ten wstyd się zmniejsza. I kobieta nagle czuje się atrakcyjna, wspomniana samoocena rośnie. Zwłaszcza – to drugi aspekt – że świadomość erotyczna i obycie u młodszych pokoleń są o niebo większe niż u panów po 40. i 50.! Młodzi mężczyźni raczej – podkreślam „raczej” bo mam ogląd tylko w swojej społecznej bańce – potrafią zaspokoić kobietę i dla nich jest to norma, a nie opcja. Ciągle słyszę, że dojrzali faceci nie przejawiają takiej inwencji i entuzjazmu, są mniej skłonni do szukania sposobów na uatrakcyjnienie życia erotycznego, podczas gdy dla millenialsów to jest codzienność. Chociaż oczywiście zdarzają się wyjątki.
Adonis
Ale nie tylko o perspektywie kobiet miał być ten post. Bo na scenie mamy jeszcze młodego adonisa – mężczyznę, który nie dość że nie boi się tej dojrzałej kobiecości, to jeszcze – o zgrozo – jej pożąda!
Być może pamiętasz już z mojego Instagrama lub TikToka że jakiś czas temu przeprowadzałam eksperyment – założyłam na Tinderze profil, w którym szczerze napisałam ile mam lat i jako widełki wyszukiwania wpisałam 25-35 (nie miałam serca zejść niżej, bo mogłabym trafić na kolegów moich synów, a to byłoby żenujące).
Odpaliłam to i baaaam! W ciągu jednego wieczora miałam kilkadziesiąt matchy – co oczywiście świadczy o tym że też musiałam przesuwać sporo w prawo. Dlaczego? Bo młodzi faceci są po prostu atrakcyjniejsi niż panowie pod pięćdziesiątkę. Nawet nie z powodu wyjątkowej urody, ale ze względu na to, że mają lepsze sylwetki (raczej brak brzuszków i kilku podbródków), lepiej się ubierają (a pierwsze wrażenie w aplikacji randkowej jest kluczowe) i są zadbani. I potrafią w selfie 😉
Pierwsze zaskoczenie to był rozmiar zainteresowania, który przeszedł moje najśmielsze prognozy. Chciałam pogadać z dosłownie kilkoma facetami, żeby wyrobić sobie jakiekolwiek zdanie i poznać ich perspektywę. Drugie zaskoczenie: w przeciwieństwie do facetów w okolicach 40. ci młodzieńcy od razu nawiązywali konwersację, byli zaciekawieni, zależało im na spotkaniach. Niektórzy chcieli się upewnić, czy oprócz badań do podcastu – bo szczerze to napisałam w bio – naprawdę szukam chłopaka. Chłopaka! Czy czujecie jakie to tutaj adekwatne określenie?
Oczywiście jak zawsze zastrzegam, że moje badania nie mają wartości statystycznej, ale dały mi szansę zorientowania się, czego młodzi mężczyźni poszukują w dojrzałych kobietach.
Tajemnica poliszynela
Jakiś czas temu, kiedy sama zaczęłam odbierać sygnały zainteresowania od chłopaków, byłam zdumiona i uważałam to za kuriozum, zwłaszcza po tak długiej relacji ze sporo starszym partnerem. I kiedy zakłopotana podzieliłam się tym odkryciem z serdecznym kolegą, usłyszałam od niego, że przecież każdy, a na pewno większość dwudziestolatków przechodzi etap fascynacji dojrzałymi babkami!
Pytałam zatem moich rozmówców czy to tylko etap, ale tu odpowiedzi rozkładały się mniej więcej po równo: część z nich traktowała takie konfiguracje jak ekscytujące urozmaicenie, natomiast druga część celowała w nie stanowczo i z pełną świadoością. Wszyscy jednak zgodnie podkreślali cechy, które ich w dojrzałych babkach pociągają: doświadczenie – zarówno życiowe jak i łóżkowe, świadomość ciała, zmysłowość, spokój, niechęć do dram, mądrość i życiowe ogarnięcie. Mit pani Bovary zdecydowanie nie znalazł w ich elacjach potwierdzenia.
“Kiedy dojrzała kobieta mówi, że chce seksu, to chce seksu. Kiedy chce związku to też nie kluczy. A młode dziewczyny kombinują i nigdy nie wiadomo o co im chodzi”
Usłyszałam też, że kobiety przed trzydziestką są niestałe, mają wygórowane oczekiwania, a same niewiele dają – i od razu proszę, żebyście nie traktowały tego jako uogólnienia, bo wierzę, że kto słucha Kryzysów ma większą świadomość. I jeszcze takie argumenty: starsze kobiety nie handlują seksem, nie targują się na to kto co komu zrobi. Podchodzą do tego swobodniej, z wyrozumiałością i paradoksalnie do swojego wieku – na luzie.

Wstydliwe tematy
Pytałam też chłopaków o kontekst społeczny i towarzyski. Chciałam wiedzieć, czy to jest coś stresującego lub nawet wstydliwego, czy rozmawiają o swoich preferencjach z kolegami. I o ile w relacjach na stałe lub chociaż na dłużej naturalne było że takie związki były otwarcie manifestowane – no bo na dłuższą metę ciężko się ukrywać, o tyle w przypadku tych eksperymentalnych wyczułam pewną rezerwę… Zrozumiałe kiedy młodzieniec romansuje z mężatką, ale dość częste nawet tam gdzie nie trzeba było się ukrywać. Na przykład słyszałam takie opinie, że bez sensu spotykać się w kawiarni, skoro równie pyszną kawę można na spokojnie wypić w jej mieszkaniu. Pytałam czy to z powodu skrępowania ale odpowiedzi za każdym razem były wymijające (choć nikt nie powiedział że tak. Ale pewnie nie chcieli mnie urazić).
No i proszę państwa, to jest trochę zniechęcające, no bo która kobieta chciałaby być kochanką na boku, skrupulatnie skrywanym sekretem? Nie znam, ale jeśli któraś z was ma inne zdanie to chętnie podpytałabym o powody. Kolejny minus to coś z czym stykałam się w co drugiej konwersacji:
Wiesz, mówił facet, fajnie że jesteś taka wyluzowana i nie oczekujesz tradycyjnego związku! Bo jeśli w międzyczasie spotkam kogoś innego to chcę mieć pewność że nie poczujesz się zraniona (albo co gorsza nie będziesz robić krzywych akcji).
Chłopcy i ich zabawki
I tu trochę mnie szlag trafiał, bo przecież nie chciałam być zabawką na chwilę – nawet hipotetycznie! A to niestety oznacza, że starsza kochanka może być traktowana instrumentalnie. Zakładam, że większość kobiet nie ma rysu Samanthy Jones z Seksu w wielkim mieście i potrzebuje bliskości, szacunku i uwagi, a nie tylko byzkanka. Zresztą pamiętajmy, że żeby się otworzyć i przeżywać w pełni erotyczne uniesienia, świadoma kobieta potrzebuje intymności i zaufania. My, na naszym etapie życia, nie chcemy już mechanicznego seksu, szybkich akcji, nie mamy siły na zastanawianie się czy kochanek zostanie w naszym życiu i sypialni na dłużej, czy może zniknie po jednym spotkaniu. Wreszcie – serio! – dbamy o zdrowie i będę powtarzała do znudzenia, że prowadzenie „wielowątkowego” życia seksualnego z wieloma partnerami lub partnerkami wymaga sporo skrupulatności i zabezpieczania się – głównie przed chorobami.
Randkowanie, nawiązywanie relacji AD 2022 jest skomplikowane, bywa źródłem frustracji. Mówiłam o tym w odcinku 8 podcastu. A konfiguracje z różnicą wieku jeszcze to komplikują. Mają wiele zalet; nie mam wątpliwości, że pomagają obu stronom dowiedzieć się czegoś o sobie i przeżyć fajne chwile. Ale nastręczają sporo niebezpieczeństw, szczególnie na poziomie emocjonalnym, więc decyzję czy w nie wchodzić czy nie pozostawiam wam drogie panie, i drodzy chłopcy. Ja sama wychodzę z założenia że lepiej coś robić i ponosić konsekwencje niż żałować, że się nie spróbowało. Pozwalać sobie na przeżywanie wszystkich emocji (o czym więcej było w odcinku 3 Kryzysu, tym o orgazmach), żeby jednak czuć. Bo bez tego życie jest niewiele warte.
Na zakończenie chciałabym zostawić was z czymś budującym – żeby zastąpić czymś określenia MILF czy cougar. Ttrafiłam na fajny i wzmacniający akronim, który opisuje kobiety-rakiety
WHIP – woman who is hot, intelligent and in her prime
Kobieta seksowna, inteligentna, i w kwiecie wieku.
Proszę nauczyć się tego na pamięć!
Dziękuję za 11. kryzysowe spotkanie, mam nadzieję, że coś tam udało mi się rozjaśnić. Jeśli uważacie, że to ciekawe rozkminki to proszę podzielcie się odcinkiem ze znajomymi.
Wszystkie zdjęcia w tym wpisie autorstwa Kasi Łodzińskiej