Uprzejmie informuję, że – niezależnie od tego co właśnie atakuje nas z każdej witryny, z każdej reklamy oraz platform społecznościowych – sezon na duchy nie ogranicza się tylko do przełomu października i listopada. I nie jest związany z halloween, świętem zmarłych czy ceremonią dziadów. Chociaż o dziadach dziś akurat będzie sporo. I to bez względu na płeć.

Sezon na ghosting
Tak, dobrze czujesz, nieprzypadkowo wybrałam ten nawiedzony sezon na premierę tematu ghostingu. Kto nie wie czym jest ghosting – za moment będę wyjaśniać. A wszystkim osobom, które doświadczyły tego paskudztwa i nie chcą go więcej w swoim życiu obiecuję pokazanie skutecznego tricku na przejęcie kontroli. Zaintrygowałam? To zapraszam do czytania.
Od razu też dodam, że podejmuję rękawicę, chociaż sama nie mam już siły na ten wątek. Bo owszem, bywałam ofiarą takiego traktowania i strasznie mnie to zniechęciło do jakichkolwiek nowych znajomości. Więc dziś – raz a dobrze – chciałabym przeanalizować czym ghosting jest, a czym nie jest, dlaczego jest zły i co nam robi, oraz co my możemy zrobić, żeby sobie z nim poradzić.
Będzie
- próbka uniwersalnej wiadomości kończącej relację – do zapisania sobie na przyszłość,
- metoda radzenia sobie z odrzuceniem w wersji pasywnej dla nieśmiałych
- i wersji agresywnej dla całej reszty.

Zniknięcie czy zakończenie?
To może najpierw czym ghosting nie jest.
Kiedy jedna strona kończy relację wprost, ale druga nie odpuszcza, nagabuje, więc trzeba ją odciąć.
Kiedy jedna osoba ma dość ciągłego zagadywania i zaczynania rozmowy, bo druga jest bierna.
Kiedy rozmowa się nie klei od początku i nie wychodzi poza banały.
W przypadku osób nie neurotypowych – czyli takich, które potrzebują się odciąć z innych przyczyn niż rezygnacja z relacji.
Kiedy dochodzi do przekroczenia granic – druga osoba łamie nasze zasady, stosuje manipulację lub przemoc – wtedy odcięcie się jest samoobroną.
Nie jest ghostingiem kończenie znajomości, gdy ktoś nam się jednak nie podoba, lub nie widzimy perspektyw takiej relacji. Mamy prawo się wahać, sprawdzać i zachowywać ostrożność oraz wyznaczać granice. Mamy prawo zmieniać zdanie, a nawet popełniać głupoty.
Nie jest także ghostingiem w znaczeniu na którym skupiam się w tym odcinku – takie seryjne znikanie i pojawianie się. Czyli gdy po randce lub kilku jedna strona nagle zapada się pod ziemię i nie podtrzymuje kontaktu. A potem wraca jak gdyby nigdy nic z niefrasobliwym pytaniem “co tam? Jak tam?”. To nazywane jest casperingiem, od imienia wesołego duszka Kacperka? No właśnie, Kacper pojawia się i znika, ale te cykle nie są długie.

Bez ostrzeżenia
Czym więc JEST ghosting? Najprościej jak się da: to znikanie z relacji, ulatnianie się, zapadnięcie pod ziemię, ale z kluczowym aspektem – to kończenie znajomości bez słowa, bez argumentu czy wyjaśnienia. Takie wychodzenie po angielsku i pozostawianie drugiej osoby z górą pytań bez odpowiedzi i bardzo trudnymi emocjami.
Najłatwiej będzie na przykładach: moja znajoma, nazwijmy ją Iza, poznała chłopaka w aplikacji randkowej. Wymienili trochę wiadomości, spotkali się kilka razy. Proces poznawania się przebiegał obiecująco, okazało się, że podobają się sobie fizycznie (co czasem ciężko ocenić przez internet), dużo się razem śmieją, mają podobną ciekawość życia. Zatem była chemia, pojawiły się deklaracje, że to jest to czego oboje szukali i że cieszą się na kontynuację. Czy można sobie wyobrazić lepszy początek? Żadnych podejrzanych fajerwerków, żadnego love bombingu, za to otwartość i wzajemne zaciekawienie. Wydarzenia rozwijały się obiecująco, nic nie zapowiadało katastrofy… gdy nagle on przestał odpowiadać na wiadomości i odbierać telefony. Plan kolejnego spotkania zawisł w powietrzu…

Moment rozpadu
Jak wspomniałam ja sama miałam ileś podobnych doświadczeń. To jest ostatnio jakaś plaga, nawet psychologowie o tym trąbią. I zasadniczo mogę przeżyte sytuacje ghostingu podzielić na dwie kategorie.
Pamiętaj proszę, że ten podcast to nie dysertacja naukowa tylko moje osobiste refleksje!
Pierwsza kategoria ghostingu jest łatwiejsza do zniesienia, bo wyprzedza emocjonalne zaangażowanie. Mam dziwne szczęście do facetów, którzy po wymianie pierwszych wiadomości i umówieniu spotkania (dla mnie kluczowe jest, żeby się nie rozpisywać, tylko szybko poznać na żywo, bo to lepiej weryfikuje dopasowanie), kiedy jesteśmy już umówieni na konkretny dzień i do dogrania pozostaje miejsce — taki ktoś znika. Pfff! Rozpływa się w eterze.
Drugi okaz znikający to taki po pierwszym-drugim spotkaniu. Wtedy, kiedy wydawać by się mogło że obopólna weryfikacja zakończyła się pozytywną oceną, gdzie widać już czy mamy o czym pogadać, czy się sobie w jakimś stopniu podobamy, czy w relacji zależy nam na podobnych rzeczach. Jasne, że na tym etapie nie planujemy jeszcze wspólnego życia, ale wiemy przynajmniej czy chcemy związku czy jakiegoś układu na trzy literki (ONS, FWB). I najbardziej mnie rozwala, kiedy już myślę sobie “O! Fajnie! Zobaczymy jak to się rozwinie!”, a taki ktoś przestaje się odzywać.
Wiem wiem, teraz przychodzi ci na myśl masa wyjaśnień, ale do możliwych powodów takiego zachowania jeszcze tu dojdziemy.
Płeć ducha
Ghosting to oczywiście nie jest domena mężczyzn – kobiety stosują go pewnie równie często. Nasłuchałam się od kolegów i słuchaczy podcastu o tym, jak bezpardonowo bywają traktowani. Jak dziewczyny blokują ich na platformach społecznościowych za niewinność, za zainteresowanie – czy nadmierne? Ciężko to ocenić, bo w każdym przypadku dynamika jest inna, skoro składają się na nią dwie osoby z całym bagażem przekonań i doświadczeń.

Przyczyny ghostingu
To co łączy wszystkie te sytuacje to brak zamknięcia, brak pożegnania i jakiegokolwiek wyjaśnienia.
Opieram się na niezliczonych rozmowach i wymianach wiadomości z wami, ale muszę też trochę gdybać, bo przecież nie jestem psycholożką ani socjolożką i nie prowadzę naukowych badań na ten temat. Ale mam nadzieję, że moje zdroworozsądkowe i otwarte spojrzenie na ghosting trochę pozwoli Ci go przeprocesować.
Przede wszystkim jestem przekonana, że wychodzenie z relacji – czy to dłuższej czy dopiero rozpoczętej – ale wychodzenie bez słowa jest dowodem niedojrzałości.
Zwróć uwagę, że nie uczy się ludzi konfrontować z niewygodnymi sytuacjami. W efekcie łatwiej udawać, że nic się nie stało, niż wziąć odpowiedzialność i podjąć ryzyko wyjścia na padalca. Nie lubimy ranić cudzych uczuć, albo właściwie – wróć! – nie lubimy mieć poczucia winy, że kogoś skrzywdziliśmy lub rozczarowaliśmy. Bo to obniża nasze poczucie własnej wartości. Więc łatwiej jest zawinąć się jak gdyby nigdy nic i próbować zapomnieć o całej sytuacji.
To jest zachowanie lękowe i ja naprawdę doskonale je rozumiem. Potrzebujemy choćby we własnych oczach być spoko człowiekiem, a powiedzenie komuś w twarz “Hej, nie jesteś osobą której szukam, dzięki i pa!” wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem naruszenia delikatnej konstrukcji naszej samooceny. No i boimy się dram, zakładając że druga strona nie poradzi sobie z odrzuceniem i będzie klops. Cóż, uderz w stół, a nożyce się odezwą.

Przyczyny mające źródło w lęku mogą być też bardziej przyziemne: poznałam historię mężczyzny, zdecydował się zghostować kobietę, bo czuł że nie miał wystarczających zasobów finansowych. Albo relacja słuchaczki, która bała się pogadać z partnerem o jego zachowaniu i o tym co jej w nim przeszkadza i wolałą opuścić ten związek. Być może zdecydowałą o tym wewnętrzna kalkulacja na ile opłaca się brnąć w paradę wyjaśnień i konfrontację, w stosunku do szans na powodzenie takiej operacji.
Zostań moją opcją
Kolejnym powodem ghostingu bywa klęska urodzaju albo – patrząc z drugiej strony – FOMO (fear of missing out). I to niestety jest jedna z głównych wad poznawania się w sieci. Algorytmy wytwarzają w nas poczucie, że za kolejnym swipnięciem spotkamy ideał, kogoś znacznie lepszego niż osoby, z którymi już mamy dopasowanie. A ciągła podaż nowych atrakcyjnych twarzy, konieczność prowadzenia komunikacji z wieloma osobami jednocześnie, po prostu rozprasza nas na tyle, że zapominamy o wcześniejszych wątkach. Każdy kolejny match przysypuje kurzem zapomnienia poprzednie, każdy obiecuje coś lepszego, bardziej ekscytującego. A ludzki mózg nie jest przystosowany do zarządzania w czasie rzeczywistym tyloma informacjami i tak rozbudowaną siecią kontaktów, więc odsuwa te, których emocjonalny potencjał blednie.
Z tej ostatniej motywacji wynika jeszcze jedna, szczególnie paskudna – nie kończenie relacji zostawia zawsze jakąś małą furtkę, przez którą można wrócić.
Od moich co cwańszych męskich znajomych dowiedziałam się, że taka forma zawieszania układu daje im możliwość niewinnego powrotu. Oczywiście gdyby nadzieje na lepsze opcje się skończyły, albo w razie nudy, odwołanych planów, chwilowego kaprysu przyszło im do głowy znowu zagaić. Znam takich, co odzywali się po roku przerwy – oczywiście jak gdyby nigdy nic. Klasyczne pytanie: „Co tam? Jak życie?” To zapuszczanie żurawia po to, żeby ocenić swoje szanse. Ale nigdy – podkreślam nigdy dla tych z was, które / którzy łudzą się, że tym razem to będzie na serio – nie wychodzi z tego nic poza chatem dla zabicia nudy, hookupem, a czasem nawet kolejny raz złamanym sercem.
Są osoby, które na takim “tylnym palniku” mają po kilkanaście-kilkadziesiąt opcji. Z miną niewiniątka argumentują, że przecież nikomu nic nie obiecywali… Nie dodają oczywiście, że taki rezerwuar randek, to miód na ego, podbudowanie własnej wartości i poczucie – złudne, ale jednak – matrymonialnej potencji. Niestety wracając na platformy co jakiś czas widzę te same twarze, wiecznych kolekcjonerów matchy, którzy w opisach mają zapewnienia o poszukiwaniu „normalnej dziewczyny”, ale jakoś ciągle nie potrafią zrezygnować z wybrzydzania, gier w chowanego i wykorzystywania.
Ego czy kultura?
Możesz się teraz żachnąć że pewnie ja sama mam ego wyrąbane w kosmos, oczekując od kogoś po kilku DM-ach tłumaczenia, dlaczego jednak nie idziemy dalej z tematem.
Otóż nie mam. I nie uważam, że jest to obowiązek, ale raczej objaw odpowiedzialności za choćby mikro kontakt, który został nawiązany. Gest kultury i dbania o higienę na randkowym rynku.
Bo jeżeli ja jestem w stanie po spotkaniu zamknąć temat grzecznie i jednoznacznie, to każdy może. Naprawdę. I teraz pokażę Ci formułkę, która świetnie działa. Wystarczy, że stworzysz sobie w telefonie notatkę i skopiujesz ją w razie potrzeby zako ńczenia jakiejś relacji.
“Hej, dzięki za wspólny czas/spotkanie/drinka, miło było Cię poznać. Niestety nie poczułam/em iskry, więc myślę, że nie ma sensu kontynuować. Życzę Ci znalezienia odpowiedniej osoby. Pozdrawiam”.
Dlaczego to takie ważne?
Co nam robi ghosting?
Zrozumiałe jest, że kiedy angażujemy się w znajomość, to mimowolnie- nawet na wczesnym etapie -budujemy sobie nadzieję na przyszłość. Gdy taka osoba zaczyna ignorować nasze wiadomości, to czujemy się zdezorientowani. Nie rozumiemy, dlaczego przestaje się do nas odzywać, skoro wcześniej się do siebie zbliżaliśmy. Osoba ghostowana, jeśli jest wrażliwa, wpada w pułapkę analizowania sytuacji, zastanawia się, co zrobiła źle i gdzie popełniła błąd, lub w czym nie była dość dobra. Rzadko jako pierwsza refleksja pojawia się pytanie, dlaczego partner czy partnerka nie powiedzieli wprost o co chodzi.
Najpierw tworzymy w głowie racjonalne usprawiedliwienia: musi być zajęty, pewnie ma jakieś kłopoty, może coś mu/jej się stało. Nie bierzemy pod uwagę, że ta osoba, chcąc zakończyć znajomość z nami, zwyczajnie nie zdobyła się na szczerą rozmowę. Uczucie mętliku w głowie rośnie, zaczynamy panikować i zastanawiać się jak to odwrócić, jak zwrócić uwagę i zatrzymać tego kogoś przy sobie. Tworzymy strategie zaczepek – mniej lub bardziej bezpośrednich wiadomości, prowokujących wpisów na platformach społecznościowych. Wpadamy w kompulsję sprawdzania wiadomości, śledzenia tej osoby w przestrzeni publicznej, jeśli mamy taką możliwość, rozpytywania o nią wspólnych znajomych.
Najgorsze jest to, że osoba odcięta tak gwałtownie boryka się z bólem, lękiem, samoobwinianiem się i utratą poczucia własnej wartości oraz sprawczości. Wracają kompleksy, w skrajnych przypadkach pojawia się apatia i problemy psychosomatyczne.
Czy to nadwrażliwość? Nie. To mechanizm który sprawia że osoba porzucona traci kontrolę i jest zmuszona wziąć na siebie odpowiedzialność za porażkę relacji – bo osoba która porzuca nie pozwoliła na zrewidowanie przyczyn! Dzięki temu zyskujemy złudne poczucie posiadania wpływu. Z takiego małego odrzucenia biorą się przeświadczenia, że coś z nami nie tak, że nie jesteśmy warci miłości, uwagi, szacunku. Że nie znajdziemy sobie nikogo. Że jesteśmy beznadziejni. A prawda jest taka, że ghostingu doświadczają wszyscy, także te osoby, które powszechnie uważamy za supr.
Bo w istocie to nie ghostowany jest odpowiedzialny. To osoba ghostująca rani i traktuje partnera/partnerkę jak przedmiot.
To co robić z tym fantem?
Pierwsza ważna rzecz: nie mamy wpływu na to, w jaki sposób ktoś zdecyduje się od nas odejść i jaką strategię rozstania wybierze.
Wersja dla nieśmiałych i delikatnych: potraktować ghosting jak zamknięcie. Wyznaczyć sobie czas jaki rezerwujemy na ewentualny powrót marnotrawnego – tydzień? Dwa tygodnie? Na pewno nie za długo bo to zaczyna trącić obsesją i oszukiwaniem się.
Moje własne doświadczenie mówi, że skutecznie działa odcięcie takiej osoby, żeby nie miała szansy zapukać z powrotem i rozwalić nam głowy ponownie – to wraca bardzo mocno, może namieszać w emocjach wiele miesięcy i lat post factum. Zatem warto usuniąć parę na portalu randkowym, zablokować jej numeru telefonu, usunąć na social mediach. Nie śledzimy co robi, nie sprawdzamy czy zagląda na nasze. Brzmi znajomo? Wiedziałam że trafię 😉
Przeskoczyłam jakoś spontanicznie radę żeby nie szukać wytłumaczenia, żeby dopytywać i próbować domknąć tematu. Ja wiem, że jest nam to potrzebne poznawczo, ale w tym wypadku po prostu nierealne. Jeśli ktoś unika konfrontacji to nie dlatego, że nie ma czasu albo że ma chwilową pomroczność. To dlatego, że nie umie, nie ma zasobów i nie zdobędzie ich w magiczny sposób po rozmowie z nami. Nie będzie ani przeprosin ani tym bardziej happy endu, gdy nasz ghost dozna objawienia i uzna że nie może bez nas żyć.
Dobrostan dla porzuconych
Jeśli po takim mikro-porzuceniu, lub serii mikroporzuceń czujesz się źle, bezwartościowo, mielisz temat ciągle od nowa, to może warto zastanowić się nad wsparciem zewnętrznym? Psychoterapia nie zaszkodzi, a na pewno pomoże szybciej poradzić sobie z trudnymi emocjami i wrócić do równowagi. Jeśli jednak chcesz przejść przez to sam-a to daj sobie chwilę na dożycie tej straty. Zamiatanie jej pod dywan to tylko fundowanie sobie przyszłego złego samopoczucia.
Wypędzanie demonów
No dobrze, a co jeśli czujesz dojmującą potrzebę odzyskania kontroli? Tak, to jest możliwe, chociaż ostrzegam, że ryzykowne, i nie do końca etyczne. Ale o tyle, o ile sprawdziłam to na znajomych i obserwatorach na TikToku (swoją drogą pamiętaj że tam moje treści pojawiają się częściej więc warto śledzić) – ta agresywna metoda sprawdza się prawie zawsze.
Co to za magiczny sposób?
Kiedy już odczekałaś lub odczekałeś ten założony czas i delikwent lub delikwentka nie wróciła, kiedy wiesz że wystarczy Twoich nerwów, wysyłasz mu jedno zdanie:
“Nie masz pojęcia czego się o tobie dowiedziałam xd”.
Następnie blokujesz kontakt i pozwalasz się tej osobie grillować. Bo zapewniam Cię, że po takim memo będzie ją lub jego skręcać, żeby się dowiedzieć o co chodzi. Kluczowe jest, żeby już nic nie odpisywać, nie odbierać telefonów, tylko potraktować to jak zamknięcie.
Jeśli jednak chcesz doznać mściwej satysfakcji i będziesz czytać te pełne paniki sms-y z pytaniami, o co chodzi, co to za odkrycie i dlaczego nie odpisujesz – nie będę cię winić. Uważam, że w tej metodzie, która jest niezbyt szlachetna i bardzo wątpliwa emocjonalnie, mamy szansę odzyskać sprawczość i kontrolę. To akurat bardzo dobrze przekłada się na samopoczucie i moc. I pomaga szybciej uporać się z odrzuceniem oraz odzyskać nadzieję na lepszą przyszłość.
Zapytasz – a co jeśli spotkam tę osobę przypadkiem? Jak się zachować? Moja podpowiedź: obojętnie. Np. „Co? Nie pamiętam już, nara”.
Obojętność jest najgorsza.
A jeśli też zna tę metodę? Nie musisz się tym martwić, Może dzięki temu zrozumie, że jest podłym ghosterem. Może jeden na iluś zrozumie, jak to boli i kolejnym razem zastanowi się przed zniknięciem bez słowa. Można to potraktować jako okruszek dobra który wysyłamy świat. Wobec innych kobiet i mężczyzn. Bo może on/ona następnej osoby tak nie potraktuje.
Kontrola i odpuszczanie
Z relacji dziewczyn którym podpowiedziałam ten sposób dowiedziałam się, że te dotychczas spokojne, pełne klasy, zawsze szukające problemu w sobie, wybaczające i akceptujące istoty – poczuły moc.
Ja w ogóle jestem przeciwna modelowi zemsty. Zemsta uderza także w osobę która się mści. Ale tutaj dostajemy potężne narzędzie, którego użycie zajmuje dosłownie chwilę, pozwala się odciąć, a może zmienić dużo. I pomaga nam właśnie tupnąć nogą, dla odmiany odpłacić pięknym za nadobne.
Przy okazji: czemu od kobiet wymaga się żeby były mądrzejsze, wybaczały, okazywały godność? Czy to nie jest mansplaining? Wkurza mnie tolerowanie sytuacji, w których on jest złamasem, więc może sobie hasać i krzywdzić inne, ale one mają być lepsze, godne, nie marnować energii… Kultura odmawia nam przeżywania trudnych emocji, czucia złości i gniewu.

Błogosławieństwo domykania
Pamiętasz serial Seks w wielkim mieście i sezon, w którym Carrie jest w związku z Jackiem Bergerem? On zrywa z nią na samoprzylepnej żółtej karteczce słowami:

Ten sposób zakończenia relacji budził oburzenie przez większość dwudziestu lat, które upłynęły od emisji wspomnianego odcinka (tak, jesteśmy starzy, ten epizod wyszedł w 2003 roku). Abstrahując już od tego, czy jest to na pewno dobry sposób kończenia związku, myślę że wiele nas osób randkujących ad 2023 marzyłoby o taki zamykającym komunikacie. Bo najczęściej zostajemy z samymi pytaniami, domysłami i żarzącą się nadzieją.
Życzę nam wszystkim większej kontroli ale i umiejętności odpuszczania. Uczenia się na błędach i lepszego rozpoznawania sygnałów alarmowych – np. w formie czerwonych flag o których szerzej opowiadałam w odcinku dwudziestym.
A nade wszystko życzę nam nadziei. Bo cynizm zabija.
Dzięki za przeczytanie 24-go kryzysu i niezmiennie zapraszam do rozmowy na Instagramie age_concept i bo_gini_, (ten profil jest prywatny więc sprawdź skrzynkę „inne” bo przyślę Ci pytanie dlaczego chcesz go obserwować). Jeśli chodzi Ci po głowie temat wart omówienia w podcaście – pisz na mail [email protected].
Ten kawałek jest także dostępny w wersji wideo na YouTube. A na TikToku wkrótce seria krótszych form o ghostingu które mam nadzieję uzupełnią te refleksje.
Wspierającym moje produkcje bardzo dziękuję! Tworzenie wersji wideo dołożyło mi kilka razy więcej pracy i wyzwań, więc jeśli szczególnie lubisz na mnie popatrzeć, to rozważ dołożenie się to tej zabawy na mojej cyklicznej zrzutce. Dla matron i patronów czekają tam także ekstra nagrody.
Zdjęcie na okładce i we wpisie: Paweł Widurski