Czerwone flagi. Zestaw dla dojrzalsów

Posted: 05/22/2023 by Bo

obieta w czarnym topie i skorzanej spódnicy stoi na betonowych schodach, trzyma rozwiany płaszcz nad głowąbok

W wieku prawie 50. lat nie wypada powtarzać tych samych błędów więcej niż 3…. no powiedzmy 5 razy 😁.

Żeby troszkę odsapnąć po ostatnich grubych tematach – macierzyństwa i prawa do wkurwu w odcinku 18., przekwitania i atrofii tkanek w odcinku 16. oraz prób obelżywego moralizowania nam, korzystającym z życia w odcinku 17., dziś czas na coś lżejszego.

Temat randkowania po 40., bycia znowu singielką po latach małżeństwa i matkowania poruszałam już w Kryzysie nr 8. Wtedy skupiłam się raczej na zadziwiających zmianach jakie zastałam na tzw. rynku randkowym po dwudziestu paru latach przerwy. 

obieta w rozwianym rdzawym płaszczu stoi pod betonowym mostem i patrzy w bok

Randki z drugiej ręki

Minął kolejny rok, trochę się umościłam w tym moim nowym miejscu czyli ponownym singielstwie. W procesie sprawdzania swojej atrakcyjności w tym departamencie, ale też w jakimś stopniu poszukując nowego ulubionego człowieka na świecie, miałam okazję spotykać różne osoby. Nie wiem, czy coś Ci dadzą moje historie, nie wiem czy można się nauczyć czegoś o relacjach międzyludzkich z drugiej ręki. Ale w ciągu ostatnich 12 miesięcy potykałam się tyle razy, zaliczyłam tyle fuckupów, że potrzebuję przekuć to na jakąś wartość. Żeby nie było że te porażki to były tylko i wyłącznie porażki. Chciałabym wierzyć, że moje spostrzeżenia i wnioski przydadzą się komuś i nie pójdą na marne.

Dlatego dziś oddaję w Twoje ręce kawałek o czerwonych flagach – kiedyś mówiliśmy na to czerwone światełka ostrzegawcze – których nie opłaca się lekceważyć, gdy zaczynasz randkować. Nawet wtedy, kiedy masz optymistyczne i naiwne podejście Pollyanny (czyli takie z jakim ja startowałam). Po rozwodzie i nie tylko. Chociaż tworzyłam ten secik z myślą o dojrzalsach takich jak ja, to moja lista zawiera uniwersalne ostrzeżenia. Więc przyda się moim koleżankom singielkom z odzysku, ale i dziewczynom, które swoje poważne relacje mają jeszcze przed sobą. 

obieta w rdzawym płaszczu

Oj naiwna, naiwna!

Na początek jeszcze ważna uwaga: pewnie w świecie randkowania jest tyle podejść i sposobów radzenia sobie z relacjami, ilu ludzi. Każdy ma swój osobisty charakter, wykuty w wielu przeszłych doświadczeniach, każdy ma specyficzne potrzeby i oczekiwania. Ja – jak zwykle – będę mówiła ze swojego subiektywnego punktu widzenia, który może się wydawać naiwny, a czasami nawet niedojrzały. Ale taka jestem –  wierzę w zapewnienia i obietnice, łykam wszystko jak mody pelikan, wszystko biorę za dobrą monetę. Czy nie zdaję sobie sprawy, że świat bywa podstępny, a ludzie wykorzystują się nawzajem? Pewnie, że tak, ale taka postawa to jest mój świadomy wybór. Dziecięca ufność i otwartość na to, co los niesie, dają mi dużo benefitów, zresztą szerzej mówiłam o nich w odcinku nr 3 – tym o złości, nieufności i orgazmach. 

Zatem tak – do poznawania nowych ludzi i rozglądania się za nowym ulubionym człowiekiem na świecie (bardzo lubię to sformułowanie ukute chyba przez Małgorzatę Halber i Olgę Drendę) podchodziłam od początku dość hurra optymistycznie. Samoświadomość utwierdzała mnie w mocnym przekonaniu, że jestem na tyle spoko, że spotkanie kogoś kto będzie równie spoko, nie powinno nastręczać jakichś większych problemów. Tak jak wspomniałam – wszystko brałam za dobrą monetę w myśl zasady, że dopóty nie mam przeciwko komuś twardych argumentów i dowodów, dopóki nie formułuję kategorycznych ocen na jego temat.

Ale chciałabym mocno zaznaczyć, że w procesie nabywania doświadczeń zaczęłam trochę korygować tę postawę, wychodząc z założenia, że w wieku prawie 50. lat nie wypada powtarzać tych samych błędów więcej niż 3…. no powiedzmy 5 razy. 

I tak zaczęłam na własne potrzeby tworzyć listę sygnałów nie do zlekceważenia, które oczywiście na początku ochoczo lekceważyłam, przyjmując wszystkie wytłumaczenia i wymówki, i biorąc winę, odpowiedzialność, na siebie.

Chciałbym jeszcze podkreślić, że obmyślając ten wpis postawiłam sobie za cel nie tylko przygotowanie zestawu pułapek do ominięcia. Zależało mi też na uniknięciu czepialstwa i tworzenia wydumanych zasad, których pełno teraz w internecie. Takich – wiecie – które u kogoś konkretnego miały wartość, ale są obwarowane tyloma zastrzeżeniami, że tracą sens w szerszym kontekście. Np. w życiu nie uznałabym, że ktoś, kto ma dzieci, automatycznie jest zdyskwalifikowany. Na końcu odcinka podzielę się jeszcze ostrzeżeniem, które jest ostatnio bardzo powszechne, ale ja go nie kupuję, bo moim zdaniem jest utrwalaniem patriarchatu. Ale to później.

Bardzo czerwone flagi

1. Brak entuzjazmu

No dobrze – co w takim razie jest dla mnie takim sygnałem ostrzegawczym nr 1? 

Brak entuzjazmu. To oczywiście ogólnik, ale kryje się pod nim niedostateczne jak na ten etap znajomości zainteresowanie, brak chęci komunikacji i kontaktu, odwlekanie spotkań. Aplikacje randkowe – bo tak, umówmy się, że w większości przypadków tak teraz się poznaje nowych ludzi – działają specyficznie. Mnie samą brak obycia na platformach wpędził w spore osłupienie. Wydawało mi się, że skoro algorytm łączy w parę dwie osoby to one OCZYWIŚCIE w równym stopniu będą dążyły do zadzierzgnięcia znajomości w prawdziwym życiu. 

Och, jakież to było naiwne!

Po pierwsze dopiero po paru miesiącach odkryłam, że spora część mężczyzn (o ile nie większość) używa aplikacji zupełnie inaczej niż kobiety. My – szczególnie my w naszym wieku – najpierw skrupulatnie oglądamy profil delikwenta, dokładnie sprawdzamy wszystkie zdjęcia, czytamy bio, przeprowadzamy śledztwo na portalach społecznościowych, wrzucamy fotki do wyszukiwarki, żeby zweryfikować czy to czasem nie oszust. A dopiero po tej analizie godnej tajnych służb wywiadowczych ewentualnie decydujemy, czy „swipnąć” w prawo. Co za tym idzie – oczywiste jest, że kiedy z takim kandydatem uda się utworzyć parę, wiemy, że chcemy się z nim spotkać.

obieta w rozwianym rdzawym płaszczu udzie ppo betonowych schodach nad rzeką

Różnice nie do pokonania

Ale faceci robią to inaczej. Oni – z racji mniejszych szans na match jako że np. na takim Tinderze stosunek mężczyzn do kobiet to 80 do 20 –  przesuwają w prawo wszystko, jak leci. Tak! I dopiero po dopasowaniu zaglądają w profile. I dopiero wtedy decydują czy chcą dać temu szansę! To zaś oznacza, że match dla kobiety nie jest żadnym osiągnięciem. To jest też powód dla którego w pewnym momencie przestałam pisać jako pierwsza, choć nie mam nic przeciwko zagajaniu rozmowya. Ale dopraszać się kontaktu od kogoś, kto nawet za bardzo nie wie, że ma mnie w parach, to trochę jak zaczepiać przypadkowego przechodnia na ulicy.

Wiedząc to, oczywiście nie mam już złudzeń co do zainteresowania takiego delikwenta. I naprawdę nie chodzi mi o to, że facet ma zdobywać, a kobieta ma być zdobywana. Jeśli zainteresowanie nie jest w jakimś stopniu zrównoważone, to trochę szkoda inwestować w to energię. 

Opcje na akcje

Nikt nie lubi być opcją, prawda? Z drugiej strony trochę czasu zajmuje ustalenie, który kontakt ma sznase na rozwój, więc trudno ograniczać się do rozmów z tylko jedną osobą. Więc jeżeli jestem na czyjejś liście w dalszej kolejności jako “ewentualnie” – to odpuszczam. W sumie przecież szukam kogoś, kto troszkę oszaleje na moim punkcie, prawda? A skoro on nie jest zaciekawiony nawet na etapie tajemnicy i niewiadomego, to potem szanse tylko maleją. Dlatego jeżeli ktoś

  • nie odpowiada na wiadomości
  • nie chce umówić się na spotkanie
  • nie wykazuje zainteresowania, odwleka kontakt

— odpuszczam. Szkoda życia na letnie znajomości. Nie warto marnować czasu tam, gdzie nas nie chcą lub chcą tylko troszkę.

Dlaczego? Bo takie zachowanie może oznaczać nie tylko to, że ktoś nie jest nami wystarczająco zaciekawiony, albo że prowadzi wirtualny harem. Lub że nie ma zamiaru zainwestować w to minimum czasu i uwagi – bo później tym bardziej ich nie znajdzie! To może oznaczać, że ten ktoś jest już na przykład zajęty. Serio, zdziwiłabyś lub zdziwiłbyś się wiedząc ilu żonatych facetów jest aktywnych na platformach randkowych! I nie wierz tłumaczeniom w stylu: jestem zapracowany, nie mam teraz czasu, bądź cierpliwa. Heh, napisanie wiadomości zajmuje naprawdę parę sekund. A spotkanie twarzą w twarz zajmie maksimum godzinę. I na żywo naprawdę łatwiej wyciągnąć wnioski, czy jest nam po drodze czy jednak nie.

2. Licha komunikacja

Tu mamy w zasadzie czerwoną flagę nr dwa – problemy z komunikacją. Już nawet nie chodzi mi o to, że fajnie jest być w kontakcie, dostawać i wysyłać wszystkie te stęsknione sms-ki, które podgrzewają atmosferę między spotkaniami. I pozwalają się lepiej poznać. Nie każdy umie w texting (czy sexting), nie każdy jest tak swobodny w formułowaniu myśli, żeby kilka razy dziennie dzwonić czy przesyłać wyrazy pamięci.

Ale z drugiej strony kompletne milczenie czy zapadanie się pod ziemię bez ostrzeżenia śmierdzi czymś niefajnym. Wiem, wiem, znam te tłumaczenia. Kiedy jestem kimś zafascynowana, ale kontakt z tą osobą nie jest stabilny, to daję się nabierać na wszystkie możliwe wymówki:

Zarobiony jestem; zostawiłem telefon w domu; byłem w rozjazdach; nie miałem głowy żeby pisać; nie jestem typem który siedzi non stop w telefonie.

Czujesz ocenę w tym ostatnim sformułowaniu? Słusznie, bo ma cię zawstydzić. Bo ty przecież zaglądasz do telefonu co chwilę, sprawdzając czy coś od niego albo od niej przyszło, mimo że masz włączone wszystkie możliwe powiadomienia, żeby nie przeoczyć! 

Ale komunikacja to nie tylko etap flirtu. To także ten czas kiedy widujecie się już regularnie, ale wszystko o czym partner czy partnerka chce rozmawiać, to jego lub jej sprawy. Kiedy ta osoba nie jest zainteresowana Twoją perspektywą, Twoim życiem. Kiedy przejawia postawę “a teraz mnie baw”. Robię się też ostrożna jeśli unika rozmawiania na przykład na temat tego, jakie ma wyobrażenie na temat relacji. Przy czym nie chodzi o deklaracje – ale intencje, powiedzenie sobie jasno na jakim etapie życia się jest i zrozumienia wzajemnych potrzeb i celów. 

Ale idźmy dalej.

obieta w rozwianym rdzawym płaszczu stoi pod betonowym mostem i patrzy w bok

3. Love bombing

Czy zabrzmię jak wariatka jako trzecią flagę wskazując coś tak paradoksalnego do numeru 2, jak love bombing? Dla nieuświadomionych „boomersów” wyjaśnienie: love bombing to nowy branding manipulacji, ale takiej, gdzie jedna strona przejawia ZBYT dużo entuzjazmu. Wygląda to jak miłość od pierwszego wejrzenia. Ale hej! Jesteśmy dorośli i rozsądni, i wiemy że jakkolwiek można zwariować na czyimś punkcie i mieć wielką ochotę wskoczyć w relację na główkę, to składanie dalekosiężnych obietnic, snucie wielkich planów, żarliwe wyznania jak z kart powieści Jackie Collins, to zbyt piękne, żeby było prawdziwe. 

No bo przecież wiemy już, że relacja ma szanse na powodzenie tylko przy zgraniu skomplikowanego zestawu czynników. Musimy się sobie podobać fizycznie, to pewne. Ale od pożądania do zakochania jeszcze długa droga. Czyli: czy mamy podobne wartości? Czy jesteśmy na podobnym etapie życia? Czy mamy podobną wizję życia w najbliższych latach? Potrzeby? Oczekiwania? Co chcemy zainwestować w związek? A czego absolutnie nie?

I wiem wiem, przyjmowanie adoracji bardzo łechce ego, pochlebia nam bycie w centrum czyjejś uwagi. No kto nie chciałbym stać się obiektem szaleńczej miłości? Ale w głębi duszy wiemy, że to może być tylko objaw jakiegoś psychicznego zaburzenia albo podstępnych zamiarów. I żeby była jasność – podejrzewam, że niektórzy lovebomberzy nie robią tego z wyrachowania. To jest ich automatyczny sposób na uzależnienie od siebie drugiej osoby. Tylko że za wielkimi słowami zazwyczaj nie stoi nic więcej. Więc daj się uwodzić czynom, a nie tylko słowom.

4. Przekraczanie granic

Byle tylko czyny nie szły za daleko… Trzecia flaga to przekraczanie granic. Co przez to rozumiem? Oczywiście osławione dick piki o których nagrałam cały odcinek. Ale też oczekiwanie wzajemności w wysyłaniu ryzykownych fotek. Intymne pytania, które na tym etapie znajomości nie mają wielkiego znaczenia: o zarobki, o sytuację rodzinną, o adres czy miejsce pracy. Przekraczanie granic to w istocie wszystko, co wprawia nas w dyskomfort – taki z ciała, niekoniecznie zidentyfikowany na poziomie świadomym. Jeżeli czujesz się nieswojo, gdy ktoś bez pozwolenia łapie cię za rękę (lub o zgrozo za inną część ciała), niezaproszony wkracza w twoją przestrzeń, używa wobec ciebie zdrobnień i przydomków zarezerwowanych dla najbliższych, to przede wszystkim otwarcie o tym powiedz. Wierzę, że niektórzy szybko skracają dystans, bo taka jest ich ekspresja. Sama tak mam, że jeśli kogoś lubię to szukam z tą osobą kontaktu fizycznego, nieświadomie orbituję wokół tej osoby coraz bliżej. Ale znam ludzi, którzy trzymają gardę wysoko i nie lubią spoufalania się. Ważne, żeby wiedzieć to od początku. I nie ma nic złego w komunikowaniu swoich upodobań. Jeśli zostaną uszanowane – super, można iść dalej. Jeśli są raz po razie lekceważone – wiadomo: pass.

Ciężko jest zdecydować, które czerwone flagi (czy też czerwone lampki) powinny być jaskrawsze, jak je uszeregować według istotności… Powiedzmy, że kolejne będą w miarę podobnego kalibru.

5. Kultura niska

Piąta rzecz na którą chciałabym zwrócić twoją uwagę to ogólna kultura osobista delikwenta (lub delikwentki) . Kiedy przeprowadziłam na moich socialach ankiety na temat branych przez obserwujących pod uwagę sygnałów ostrzegawczych, to włąśnie pojawiało się super często. Chodzi o poziom kindersztuby opisywany przykładowo tym, jak nasza randka traktuje innych – np. obsługę w restauracji. Bo jeśli ktoś do Ciebie odnosi się z atencją i życzliwością, a jednocześnie kelnera traktuje po chamsku, to jak myślisz, co jest prawdziwą naturą tej osoby? W takich sytuacjach widać też wyraźnie jak kto sobie radzi ze stresem – szybkie wpadanie w złość może wróżyć kłopoty z opanowaniem agresji, a zamykanie się w sobie być zapowiedzią cichych dni, gdy w relacji pojawi się problem. 

6. Byłe i byli

Kiedy dojdzie już do randek na żywo, do głębszych rozmów, jednym z tematów, który pojawi się z dużym prawdopodobieństwem, są byli partnerzy i partnerki, wcześniejsze relacje. Bo właściwie pytanie o to, czy ktoś był wcześniej w poważnym związku, jak i dlaczego ten związek się zakończył, jakie wnioski i refleksje pozostawił – to jedna z lepszych metod żeby poznać czyjeś wartości. Ale jeżeli facet twierdzi, że wszystkie jego byłe to wariatki, a facetka nazywa swoich exów narcyzami i toksykami – to uważaj! Bo to może oznaczać, że ta osoba nie odrobiła lekcji lub jest emocjonalnie niedojrzała. 

Rozpad relacji to rzadko jest wina jednej strony. Pomijając patologiczne przypadki, zwykle na rozstanie składa się wiele czynników. Uświadomienie sobie tego świadczy o stabilności i dorosłym podejściu. Podobnie utrzymywanie, że dawne związki były w 100% pomyłką to czerwona flaga – przecież każde doświadczenie jakoś nas buduje, nawet te przykre. I w prawie każdej relacji jest etap na którym czujemy się dobrze, przeżywamy fajne chwile. Bycie wdzięcznym za to jest ewidentnie zieloną flagą. 

Dodatkowo jeżeli spotykamy osobę, która oprócz niechęci pielęgnuje aktywny konflikt ze swoim byłym partnerem czy partnerką, nie utrzymuje kontaktu z dziećmi, chwali się sprytem i niepłaceniem alimentów to ja, proszę państwa, takiej osobie dziękuję bez dodatkowych wyjaśnień.

Wiem, że dla większości osób idealnie byłoby poznać kogoś, kto nie ma bagażu w postaci rodziny, ale zapewniam was, że rodzina ma swoje zalety. Pokazuje jak na dłoni jakim kto jest człowiekiem.

obieta w rozwianym rdzawym płaszczu stoi pod betonowym mostem i patrzy w bok

7. Wygląd – nie uroda

Możesz mnie uznać za płytką, bo za kolejną czerwoną flagę mogę uznać wygląd. Ale nie chodzi mi o jakąś standardową urodę, wzrost czy obecność lub brak zarostu. Nie chodzi mi też o to, czy ktoś ubiera się wg aktualnych trendów lub ma drogie ciuchy. Mam na myśli raczej to, czy jest w stanie swoją aparycją okazać szacunek i pokazać, że jego czy jej wartości są podobne do moich. 

No bo ja sobie nie wyobrażam iść na randkę w przepoconym dresie, ani w brudnych butach. Planując spotkanie z kimś – nie tylko randkę! – myję zęby, żeby mieć świeży oddech. Przesada? Miałam raz taką sytuację, gdzie facet zapytał mnie na wstępie czy czuć od niego czosnek. A gdy zapytałam czy jadł, odpowiedział, że tak, przed chwilą! I to nie było spotkanie ad hoc, miał czas się przygotować. Więc naprawdę różnych dziwnych rzeczy można się spodziewać! 

Jeśli ktoś przychodzi na pierwszą randkę w brudnych butach (mogą być odstępstwa od tego, jeśli randka odbywa się np. w plenerze), albo gdy jest generalnie nieświeży – to mnie to odstręcza. No bo przecież pierwsze spotkanie to taki moment niepewności i testu. Każdy, naprawdę każdy – jeżeli mu/jej zależy – chce wypaść pozytywnie, zrobić dobre wrażenie i na randkowej planszy przesunąć się na kolejne pole. Jeżeli jednak pojawia się ktoś, czyj styl i poziom higieny dramatycznie odstaje od mojego, to wiem już, że się nie dogadamy. Bo albo mamy do tych spraw skrajnie różne podejście, albo ta osoba mnie lekceważy (nawet nie próbuję ocenić, co gorsze).

W moim małym prywatnym badaniu na Instagramie okazało się, że moje czerwone flagi ogromnym stopniu pokrywały się z tym, co uważają moje odbiorczynie i odbiorcy. Więc tę “czerwoną siódemkę” wzięłabym na poważnie.

obieta w czarnym tipie i skorzanej spódnicy stoi na betonowych schodach, trzyma rozwiany płaszcz nad głowąbok

Grzechy nie-główne

Pojawiło się też trochę pomniejszych sygnałów alarmowych – wymienię je, bo może akurat Tobie się przydadzą.

8. Ego

Ludzie zwracali uwagę na egocentryzm osoby z którą zaczynają znajomość. W czasach, gdy narcyzm jest na ustach wszystkich jak nowa straszna pandemia, szczególnie zwracamy uwagę na to, co może nam osobiście zagrażać. Jeżeli więc człowiek, z którym się spotykasz, mówi tylko o sobie, ma skłonności do przechwalania się i pyszałkowatości, albo przeciwnie – użala się nad sobą i winą za swoje niepowodzenia obarcza wszystkich naokoło – to niech ci się zaświeci ten sygnał. Podobnie – kiedy nie wykazuje zaciekawienia Tobą, uprzejmości, kiedy nie dopuszcza cię do głosu – zastanów się czy taka dynamika będzie dla ciebie akceptowalna na kolejnych etapach. Bo może ten gość (czy ta gościówa) szuka atencji i publiczności?

9. Alko

A już jeżeli delikwent chwali się tym co nawywijał “ze szwagrem po pijanemu” to w ogóle ding ding ding! Alkohol to delikatna sprawa – nie zachęcam, nie odradzam, w granicach cywilizowanej normy jest przecież dopuszczalny. Jednak nadużywanie może budzić niepokój i refleksję, czy tam przypadkiem nie ma jakiegoś problemu, który wymaga regularnego znieczulania.

10. Plamy

Co jeszcze wyłapałam? Ciemna lub czarna pościel. Tak! Nigdy tak o tym nie myślałam, ale uświadomiono mi, że faceci którzy mają ciemne prześcieradła częściej są fuckboyami. Czy muszę tłumaczyć dlaczego? No chyba nie, wiadomo że na czarnym nie widać plam, więc można oszczędzić sobie wysiłku częstego prania… No wiem, wiem, że to nie jest 100-procentowy dowód, jeśli lubisz czarne poszewki i dbasz o ich czystość to od razu Cię przepraszam, to nie o Tobie. Pomyślałam jednak że ten smaczek może wielu otworzyć oczy.

11. Insta-modelki

Kolejna sprawa to hmmm… zainteresowania. Generalnie jestem bardzo przeciwna namiętnemu obserwowaniu się nawzajem w mediach społecznościowych, bo to często prowadzi do obsesji. Ale jeśli już wejdziesz na jego Instagram i zobaczysz że połowa obserwowanych przez niego kont to profile roznegliżowanych modelek… to może zapytaj o co chodzi. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że wszystkie są jego koleżankami albo idolkami. I nie zakładałbym że wiążąc się z tobą wszystkie je wykasuje. Nie chcę demonizować, więc wnioski możesz wyciągnąć samodzielnie.

12. Kasa

Ostatnia rzecz, która jest powszechnie uznawana za czerwoną flagę to płacenie na randce. Być może trafiasz jak ja na liczne porady dotyczące kwestii finansowych między mężczyzną a kobietą. Jeśli pamiętasz odcinek 17, ten o samcach alfa i nowej moralności, to wiesz już jaki mam stosunek do płacenia za kawę czy drink. Dla mnie każdy, kto zarabia, powinien jakoś kontrybuować. I tyle. Bez zadęcia, bez sztywnych zasad. Czasem po portfel sięgam ja, czasem on, czasami się zrzucamy. Nie bijemy się o rachunek przyprawiając kelnera o zażenowanie. Najfajniej jest kiedy każda ze stron potrafi swobodnie i z wdzięcznością przyjąć zaproszenie i nie traktować tego jako zobowiązania do niczego. 

Jeśli zdaża Ci się słuchać samozwańczych randkowych guru to możesz mieć mętlik w głowie. Jedni uważają, że mężczyzna powinien płacić ZAWSZE. Jest grupa kobiet uważających że ich wkład w spotkanie to fryzura, makijaż i manicure. Jest też kategoria mężczyzn, którzy sądzą, że jeśli pozwolą coś sobie zafundować to okażą się niemęscy i niegodni zaufania. Z drugiej strony są faceci, którzy buntują się przeciwko takiemu podejściu i chcą dzielić każdy rachunek, lub co gorsza za zabranie kobiety na kolację oczekują ekwiwalentu łóżkowego. 

Dla mnie to wszystko to są popłuczyny po patriarchacie. Oczywiście zdaję sobie sprawę z różnicy płacowej. Jeśli kobiety średnio zarabiają mniej od facetów to może faktycznie nie powinny tak się wyrwać z kartą kredytową. Ale pamiętajmy, że jednostkowo to się może różnić. Zamożna kobieta może randkować z przeciętnie uposażonym mężczyzną i mieć ochotę czasem fundować im coś z górnej półki. I odwrotnie. Ale wystrzegałabym się formułowania jakichś wyrytych w skale zasad. Wystarczy trochę luzu, uśmiechu i poczucia wdzięczności, a nie nieustające kalkulacje co kto komu i za co.

Notuj!

Mam nadzieję, że pomachałam ci trochę tymi czerwonymi flagami przed nosem i będziesz w stanie rozpoznać je następnym razem na pierwszy rzut oka. Ale myślę, już tak zupełnie szeroko podchodząc do relacji, że zamiast tropić potencjalne miny, lepiej przed rozpoczęciem poszukiwań idealnej partnerki lub partnera zastanowić się czego tak naprawdę chcemy. I nawet to spisać, bo notowanie bardzo pomaga formułować wnioski. A potem zrobić jeszcze listę deal breakerów, tzn. takich rzeczy które są absolutnym “nie”. Bo czasami w ferworze rozmawiania z kimś nowym, czasem z desperacji, godzimy się na to co nam szkodzi. Po co żałować, skoro można ucinać takie romanse kiedy emocje są na jeszcze relatywnie niskim poziomie? 

To tyle od cioci Bogusi na dziś.

Dzięki że dotrwałaś lub dotrwałeś do końca tego długaśnego jak na mnie tekstu. 

Na zakończenie jeszcze prośba – o wsparcie. Albo oceną na Spotify czy subskrypcją podcastu na Twojej ulubionej platformie, albo przesłaniem tego odcinka do kogoś, o kim wiesz że potrzebuje randkowej mapy.

A jeżeli uważasz, że Kryzys powinien się rozwijać być znowu regularną publikacją, to sypnij groszem na moją cykliczną zrzutkę: za kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych miesięcznie dostaniesz dostęp do odcinków przedpremierowo. Serio! A ja będę mogła spokojnie skupić się na kolejnych dojrzałościowych i seksownych tematach.

Niezmiennie zapraszam na moje sociale, gdzie wrzucam ankietki takie jak ta, o której dziś wspominałam. Na TikToka też zapraszam, bo tam gada mi się najswobodniej na turbo wstydliwe tematy. 

Z propozycjami nowych rzeczy do kolejnych odcinków najlepiej uderzać do mnie na maila [email protected].

Ściskam cię najmocniej i już teraz zapraszam do kolejnej odsłony podcastu – następnym razem będzie mrocznie i poważnie, bo o przemocy seksualnej.

Zdjęcia użyte we wpisie autorstwa Macieja Lotkowskiego

Comments

comments