Czas STOP! Medycyna estetyczna i majstrowanie przy urodzie

Posted: 08/05/2022 by Bo

Ten, w którym starości mówię stanowcze „nie!”

Kto chce się zestarzeć z godnością? Łapki w górę, proszę!

No już – kto traktuje każdą zmarszczkę jak medal za życiowe doświadczenia, jak oznakę nabytej mądrości i wiedzy? Obwisłe policzki napawają cię dumą? Opadające powieki dodają honoru? To poczytaj sobie coś innego, bo za chwilę będę bluźnić!

Otóż moim zdaniem takie podejście do utraty urody mają tylko dwa typy: abnegaci  i ludzie młodzi.

Nie no, żarty żartami, oczywiście nie chciałam nikogo urazić i ruch body positive szanuję. Jak ktoś nie chce golić się pod pachami, nakładać makijażu lub mieścić w rozmiar 38 to jego sprawa, mnie nic do tego. Piękno tkwi w różnorodności, a pierwszym kryterium tego, czy coś robić czy nie, powinna być odpowiedź na pytanie:

czy ja się podobam sobie?

Ale jak mi ktoś wyjeżdża z radami w stylu:

Po co ci ten botox? Jesień życia jest równie piękna jak wiosna„, to mam ochotę odpowiedzieć: to zakop się w zgniłych liściach i napawaj tą jesienią, ale ja NIE ZAMIERZAM CI TOWARZYSZYĆ!

Bo tak, jestem „zrobiona”

Co 6 miesięcy umawiam się na botox, zdarzało mi się wstrzykiwać wypełniacze. Kilka razy w roku mezoterapia i kwasy. Co 5 tygodni farbuję włosy. Mam makijaż permanentny. Rzęs sobie nie przedłużałam, bo własne uważam za wystarczające. Ale widywałam piękne przykłady takiego zabiegu, więc jeśli ktoś ma kompleksy na punkcie skąpej oprawy oczu, to dlaczego ma się powstrzymywać? Tym bardziej, że różne możliwości są w zasięgu ręki i portfela.

Ćwiczę trzy razy w tygodniu. Nie jem nabiału, unikam glutenu. Mam zrobione piersi. Raz dałam sobie odessać tłuszcz z brzucha. Owszem!

Czy wyglądam jak kobieta-kot?

Nie. Oczywiście każdy ma w głowie jakiś kanon piękna i ocena jest sprawą totalnie subiektywną, ale ja się sobie podobam, i na mojej mentalnej skali warto—nie warto przeważa na razie to pierwsze.

A ponieważ nie szkodzę swoimi wyborami nikomu (przeciwnie – wspieram gospodarkę i parę gabinetów  medycyny estetycznej), to uprzejmie proszę żeby się ode mnie odjaniepawlić.

Kremiki

Bo serio, żaden kremik – nawet ten de la Mer o którym masz mokre sny, ale rozsądnie nie wydasz na niego połowy przeciętnej pensji – nie odwróci procesu starzenia, bo po prostu żaden wcieralny preparat nie przenika do skóry właściwej. Owszem – codzienna pielęgnacja jest ważna, bo sprawia że naskórek – tylko naskórek! – jest odżywiony, nawilżony i chroni skórę właściwą przed utratą wilgoci. Ale jeśli leci ci rusztowanie z kości (a z wiekiem niestety tak się dzieje), zanika tkanka podskórna, zmniejsza się produkcja naturalnego kolagenu i kwasu hialuronowego, to najbardziej reklamowany krem czy serum nie pomogą.

Tak w ogóle to wiedza na ten temat jest w narodzie gówniana, nie pomagają oczywiście producenci i dystrybutorzy kosmetyków ze swoimi rozbuchanymi budżetami reklamowymi. Więc warto się edukować, pytać ekspertów i ekspertki, oraz sprawdzać skuteczność potwierdzoną badaniami.

Króliczek 🐰

Możesz mnie nazywać królikiem doświadczalnym, bo testuję na sobie rożne metody. Czasami są to te bardziej powierzchowne jak peelingi chemiczne, mocniejsze z użyciem fali radiowej lub podczerwieni. Albo procedury laserowe – które bywają niestety bolesne. Potem mamy zabiegi z igłą – stymulujące preparaty do mezoterapii, toksyna botulinowa, którą uwielbiam i uważam za genialny preparat, pod warunkiem że podająca go ręka jest doświadczona i prowadzi ją oko o poczuciu estetyki zbliżonym do mojego. Aż po nici i wypełniacze, a perspektywie iluś lat może nawet lifting chirurgiczny.

Bo – moja droga i tu celowo zwracam się do dziewczyn – z wiekiem przychodzą zmiany, których żadna pielęgnacja nie cofnie. Trzeba wypełnić albo zbudować w skórze rusztowanie które ją podniesie lub napnie. I cześć pieśni.

Czarny PR

Zastanów się jednak dlaczego masz wobec medycyny estetycznej obiekcje? Prawdopodobnie zauważasz w mediach i na ulicach głównie przykłady osób źle „zrobionych”. Legendarne usta glonojada, osławione spiczaste kości policzkowe i brwi Mefistofelesa, wielkie idealnie okrągłe piersi.

I nie chcesz tak wyglądać! W ogóle ci się nie dziwię, ja też nie! Zwłaszcza że niestety zdarzyło mi się w przeszłości mieć pecha i trafić do lekarki, która mnie oszpeciła. Na szczęście większość tych procedur nie jest trwała i twarz w końcu wraca do swojego oryginalnego wyglądu.

Ciocia dobra rada

No dobrze, zapytasz pewnie czym się w takim razie kierować szukając specjalisty? Czy jest jakiś uniwersalny sposób, żeby idąc do lekarza medycyny estetycznej podjąć słuszną decyzję i cieszyć się wymarzonymi efektami?

O tak banalnych kwestiach jak sprawdzenie, że dana osoba jest naprawdę lekarzem nie wspominam. Przy okazji – w Polsce nie ma jeszcze oficjalnej specjalizacji w tej dziedzinie, więc spodziewaj się spotkania z dermatologiem, stomatologiem, lekarzem rodzinnym, i innymi – bo oni właśnie szkolą się po studiach w dziedzinie urodowej.

Ale podam Ci sposób, który u mnie działa zawsze: popatrz uważnie na wybranego lekarza i zastanów się czy podoba ci się jak jest zrobiony lub zrobiona. Bo zapewniam, że medyk specjalizujący się w takich zabiegach sam będzie je testować na sobie. I jeśli zauważysz, że coś tam nie gra, brak umiaru, proporcji, estetyki której szukasz, to zwiewaj! Bo równie ważne jak umiejętność posługiwania się strzykawką jest tu poczucie piękna i proporcji.

Drugi sygnał to konsultacja. Jeśli lekarz czy lekarka uważnie Cię słucha, zadaje pytania o motywację do zmian, to dobry sygnał. Jeżeli zaś dostajesz listę procedur które MUSISZ sobie zafundować to w tył zwrot! Bo to oznacza że taka osoba chce przede wszystkim na tobie zarobić i będzie Ci proponować coraz to nowe zabiegi, żeby biznes się kręcił. Ale niekoniecznie będzie to dobre i przede wszystkim potrzebne tobie.

Ja najbardziej szanuję tych lekarzy, którzy potrafią procedury odmówić. Albo – jak w przypadku wypełniaczy – zastosować mniejszą ilość preparatu. Rzadkie to i cenne na rynku, gdzie liczy się szybki zysk, a nie długofalowe zadowolenie i przede wszystkim bezpieczeństwo klientki.

Czego nie widać?

Zdradzę Ci, że nie dostrzegasz dobrze zrobionych twarzy i ciał bo… właśnie są dobrze zrobione. Da się unieruchomić mięśnie twarzy tylko w takim stopniu, żeby nie pracowały na zmarszczki. Przy botoksie można mieć normalną mimikę, a mitem jest nieruchoma maska bez emocji i ekspresji. Popatrz na mnie – widać kiedy się dziwię, smucę, śmiech tworzy w kącikach moich oczu promieniste zagięcia, ale dzięki wstrzyknięciu toksyny botulinowej one się nie utrwalają.

Czy moje usta przypominają kaczy dziób? Nie, bo zostały umiejętnie wypełnione, tylko w takim stopniu, żeby uzupełnić wynikające z upływu czasu ubytki i delikatnie opracować kształt. Czy oszustwem jest farbowanie włosów? Moje zaczęły siwieć gdy miałam 25 lat, bez regularnej koloryzacji byłabym pewnie gołąbeczką. Podoba mi się konsekwentna siwizna u kobiet które to zarzuciły, ale sama nie lubię u siebie jasnych włosów.

Co za czasy!

Oczywiście, można powiedzieć, że wszystkie te zabiegi są odpowiedzią na nierealistyczne wymagania świata dotyczące wyglądu ciała – głównie kobiecego. Choćbyśmy temu zaprzeczali i zaprzeczały – podoba nam się to co, co widzieliśmy od dzieciństwa w opiniotwórczych źródłach. Odnosimy się do jakiegoś utrwalonego wzorca nawet jeśli kanon się rozluźnia i wchodzą do niego różnorodne typy urody. Mam na myśli na przykład piegi. Jeszcze 30-40 lat temu były uważane za mankament, a teraz uchodzą za uroczą cechę. Branża beauty próbuje to zmonetyzować produkując kosmetyki do malowania rudych plamek na twarzy. To samo w sobie jest szalone, bo znowu nakręca konsumpcję i pogoń za jakimś trendem.

Zła edukacja

Jest jeszcze jeden aspekt, który może niepokoić – przykład dawany dziewczynkom. Czy moja córka będzie miała kompleksy, bo jej mama wspomaga się zabiegami estetycznymi? Nie wiem. Staram się nie wysyłać sygnałów, że z naturalnym ciałem jest coś nie tak. Gryzę się w język i nie mówię, kiedy jestem na diecie, bo chcę zrzucić oponkę czy tam zmieścić się w stare jeansy. Daję jej przykład jak się zdrowo odżywiać i jaki wpływ dieta ma na nasze samopoczucie – także psychiczne! – i siłę. Rozczula mnie gdy córka zachwyca się moim brzuszkiem – którego sama nie cierpię, ale gryzę się w język ilekroć przychodzi mi do głowy że nie jest idealny!

Fajnie, że na okładkach magazynów, a przede wszystkim w mediach społecznościowych, widzimy coraz częściej różne typy sylwetki, różne figury, charakterystyczne i etniczne rysy twarzy, cały wachlarz typów włosów i fryzur. Wspaniale być świadkiem tego jak normalizują się cechy, które dotąd były postrzegane jako skazy. To był doprawdy szok, kiedy odkryłyśmy że celulit czy rozstępy, wystające brzuszki, fizjologicznie naturalne mocne uda i biodra są normą a nie odstępstwem od niej! Czy jest sens walczyć z czymś co jest udziałem nawet 98% kobiet na świecie (to są badania dotyczące skórki pomarańczowej. Nie, moje drogie, to nie jest żadna cholerna skórka pomarańczowa tylko normalna skóra kobieca).

Tak źle i tak niedobrze

Z drugiej strony kultura shamingu przesunęła się na osoby, które korzystają z pomocy igły i skalpela. Sama słyszę w głowie uporczywy głos, który mówi mi, że dbając o wygląd ciała okazuję się próżna, a przecież osoba inteligentna i zintegrowana nie powinna skupiać się na wyglądzie.

A co dopiero feministka!

Mamy więc z jednej strony krytykę, że kobiety przestają być kobietami w momencie kiedy rezygnują z depilacji łydek czy pach, z drugiej odsądzane od czci i wiary kiedy jednak coś tam majstrują przy procesie dojrzewania i starzenia. Tak jakby brak troski o wyobrażoną mainsteramowo urodę odbierał kobiecość, a działania na rzecz kreowania swojego wyglądu zaprzeczały rozumowi.

Jak nie patrzeć d..a z tyłu.

Ciężko się z tym wszystkim pogodzić, żyjemy na styku epok i na pewno nie będzie łatwo przełamywać schematy. Ale czuję, że trzeba głośno mówić o tym, że okay jest cokolwiek dla siebie robisz. Jeśli tylko wynika to z Twojej wewnętrznej potrzeby, jeśli służy do wyrażenia ciebie wobec świata, jeśli sprawia, że lepiej się czujesz. TO JEST OK. Cokolwiek to będzie, niech będzie tylko bezpieczne i przemyślane.

Z tym was zostawiam moje drogie i moi drodzy. Dajcie znać jakie macie przemyślenia na temat współreżyserowania – wraz z matką naturą – swojego wyglądu, zabiegów przeciwstarzeniowych i lęków  z tym związanych.

Przeczytałaś_eś właśnie transktypcję odcinka podcastu Kryzys Wieku Średniego, który jest jednym z dostępnych do wysłuchania na platformach podcastowych. Kliknij tutaj żeby wybrać swoje źródło lub posłuchaj na YouTube.

Comments

comments