BezWSTYD

Posted: 08/19/2022 by Bo

Na widoku

Brak wstydu to temat, który jest dla mnie cały czas zagwozdką. Jak być może wiecie od jakiegoś roku fascynuję się fotografią sensualną, intymną, buduarową – nazw jest sporo, ale oznaczają z grubsza akty i pół akty fotograficzne. Najpierw z zachwytem oglądałam prace fotografek i fotografów w Internecie. Interpretację ludzkiej nagości znam ze sztuki, która w ciągu wieków nie tylko zmieniła formę, medium ale i odbiór. Dodatkowo – w przeciwieństwie do eksluzywności z dawnych czasów – teraz łatwiej zostać twórcą takich treści, a także tworzywem.

kobieta z krótkimi ciemnymi włosami ubrana w jasne kimono stoi na tle dużego jasnego okna i odsłania firanę

Nagość: pro i amateur

Obecnie w przestrzeni publicznej nagości jest bardzo dużo, często mało wysmakowanej, domyślnie sprzedażowej lub podniecającej z subtelnością młota pneumatycznego. Ale opatrzyliśmy się z nią na tyle, że nie szokuje nikogo widok krągłości pośladków widocznych spod króciutkich szortów czy głębokiej linii dekoltu. Rozbierają się i kobiety, i mężczyźni – kiedy robi się gorąco goła klata to widok dość powszechny, i to nawet w centrum miasta.

Internet jest pełen golasów i seksu, w wydaniu profesjonalnym i amatorskim, co w czasach „autentyczności” i zwrotu młodszych generacji w stronę naturalności nawet nie dziwi. Ale przecież taka domowa twórczość to nie jest to odkrycie XXI-go wieku!

Doskonale pamiętam z czasów terminowania w ojcowskim zakładzie fotograficznym (w liceum każde wakacje spędzałam jako adeptka tego rzemiosła), pewien specjalny rodzaj klientów, którzy przynosili klisze fotograficzne do wywołania. I proces realizacji zamowienia nie wyglądał wtedy standardowo: rolka filmu do koperty, kwitek, odbiór o tej i o tej godzinie… O nie! Oni chcieli być świadkami procesu obróbki – wcale nie dlatego, że byli zainteresowani technologią, czy chcieli popatrzeć na zdjęcia magicznie wyskakujące z maszyny. O nie – nni zastrzegali sobie, że nikt, nawet fotograf, nie może zobaczyć odbitek.

Dowiedziałam się wtedy, że najprawdopodobniej ci klienci są na zdjęciach NA GOLASA albo nawet w czasie łóżkowych figli.

kobieta z krótkimi ciemnymi włosami w czarnym biustonoszu stoi na tle firany

Czemu o tym wspominam? Szalenie mnie to wtedy fascynowało. Jako nastolatka byłam bardzo wstydliwa i nie wyobrażałam sobie jak można pozować do zdjęć bez niczego, na dodatek w czyimś towarzystwie. A potem jeszcze te obrazki oglądać! Nawet rozmowa o tym była krępująca – prawdopodobnie nie potrafiłabym rozmawiać na TE TEMATY bez rumieńców na policzkach.

Teraz przewiń na przyspieszeniu 30 lat do przodu i oto jestem ja! Kobieta dojrzała, matka dzieciom, uczciwa obywatelka, profesjonalistka w każdym calu. Tiaaa… i ta sama ja wije się i wygina przed obiektywem nago lub pół nago, a potem jeszcze te bezeceństwa pokazuję ludziom!

Nie-do-wia-ry!

uśmiechnięta kobieta z krótkimi ciemnymi włosami ubrana w jasne kimono stoi na tle czerwonej ściany i zasłania dłonią usta

Pozowanie

Zdradzę Ci coś niebywałego: pozowanie do zdjęć jest bardzo przyjemne. Człowiek nagle znajduje się w centrum zainteresowania, ktoś poświęca mu czas i uwagę, stara się wydobyć piękno i powab, utrwalić w kadrze wyjątkowość modelki (lub modela). Kto potrafi się temu oprzeć? Otrzymywanie 100% uważności i skupienia jest absurdalnie kuszące. Zwłaszcza jeśli w codziennym życiu to Ty jesteś skupiona lub skupiony na innych, jeśli skupiasz się na realizacji nie zawsze własnych celów, jeśli za rzadko czujesz się otoczona lub otoczony troską… Zrazu taki focus może się wydawać przytłaczający (no weź, nie zwracaj na mnie uwagi!)… Znasz to, prawda? Ale jestem przekonana, że podskórnie każda osoba pragnie być dostrzeżona i doceniona, a znalezienie się przed obiektywem to wspaniały moment, żeby sobie to uświadomić i uznać własne potrzeby.

kobieta z krótkimi ciemnymi włosami ubrana w jasne kimono klęczy na łóżku na tle czerwonej ścianyfiranę

Selfie-sh

A czy to nie jest narcystyczne? – zapyta ktoś pewnie. Wierz lub nie, to jest pytanie które zadaję sobie nieustannie, szczególnie odkąd prowadzę konto na instagramie i blog. Wewnętrzny krytyk skrzeczy mi do ucha bez przerwy, że

  • jestem skupiona na sobie
  • jestem płytka
  • nie mam do zaoferowania nic poza wyglądem
  • jestem żałosna
  • ośmieszam się
  • dzieci i rodzina będą się za mnie wstydzić

I wiele wiele innych inwektyw.

Nie da się ukryć, że żyjemy w erze kultury obrazkowej, selfie i narcyzmu. Ładnymi kadrami przysłaniamy szarzyznę codzienności. W relacjach internetowych zaklinamy rzeczywistość, manifestując wymarzone życie, pracę i związki. Nie będę z tym polemizować. Kultura i wychowanie wtłaczają nam – szczególnie dziewczynom – że powinnyśmy być skromne, znać swoje miejsce, nie epatować urodą. O podwójnych standardach i schizofrenicznym wydźwięku tych oczekiwań mówiłam więcej w 4. odcinku Kryzysu. Natomiast seksualność powinna być sprawą prywatną, tylko dla męża albo partnera czy partnerki. Nie wystawia się ciała na widok publiczny. Ten traktowany z lekką pogardą ale i ekscytacją przywilej mają tylko ekscentryczne sławy i wszetecznice – to oczywiście w dużym cudzysłowie.

kobieta z krótkimi ciemnymi włosami ubrana w czarną bieliznę stoi na tle dużego jasnego okna i odsłania firanę

Ciałolęki

Ciało nas zawstydza. Budzi lęk. Tylko funkcje biologiczne ciała mają prawo pojawiać się w publicznej narracji. Ale też bez szczegółów, bo już karmienie piersią jest uważane za obrzydliwe i obraźliwe – tak jakby prawie każdy człowiek nie był na początku życia do piersi przystawiany! Wypieramy fakt, że każdy ma ciało, jest ono normalne w każdym wyjątkowym aspekcie – od kształtu i rozmiaru, przez cechy wyglądu np. owłosienie, wybarwienie skóry, znamiona, blizny itp. – aż po jego fizjologię. A ponieważ własne ciało nas zawstydza, nie potrafimy na nie patrzeć. Widzimy je we fragmentach przy zabiegach higienicznych (myję głowę, nogi, pachy), u lekarza (bolą mnie plecy), w czasie seksu (jak się ułożyć, żeby brzuch wyglądał na płaski a piersi nie wisiały?). Znasz to? Czujesz o co mi chodzi?

Natomiast stanięcie nago przed lustrem i przyjrzenie się całemu ciału na raz wydaje się wyczynem i myśl o czymś takim paraliżuje! I nawet jeśli już się na to zdobędziemy, to to nasze ciało nam się totalnie nie podoba! Bo mamy wtłoczone, że ono POWINNO BYĆ inne. Proporcjonalne jak u Leonarda. Smukłe jak na wybiegu pokazu mody. Gładkie jak w pornosie. Bez skaz i przebarwień. Bez „niechcianego owłosienia” – to przecież autentyczny tekst z reklam, niepostrzeżenie wdrukowany w nasze myślenie.

kobieta z krótkimi ciemnymi włosami w czarnym biustonoszu stoi na tle firany

No więc jak kochać to coś, co tak bardzo odbiega od oczekiwań? Jak to docenić?

Już Ci mówię!

Oswajać.

To jest jedna z najważniejszych życiowych prawd która spłynęła na mnie dopiero w dojrzałym wieku. Zamiast uciekać przed niewygodnymi prawdami, niekomfortowymi sytuacjami, wolę je teraz konfrontować. Pamiętasz jak w poprzednim odcinku obracałam w prawo i lewo słowo „masturbacja”? Jeśli to zbyt krępujące to wypróbujmy coś bardziej neutralnego: feminatywy. Jeśli należysz do osób, które przynajmniej próbują ich używać, wiesz, że początkowo brzmią dziwacznie i głupio. Ale przychodzi moment oswojenia i „stomatolożka” czy „profesorka” wtapiają się w język i przestają się wyróżniać wśród innych wyrazów.

Podobnie jest z ciałem. Jeśli będziesz mu się przyglądać regularnie i ze spokojem, to przywykniesz do jego wyglądu, kształtu, ale także dotyku i zapachu. Wierzę, że zaczniesz je lubić i doceniać nie tylko za to jak Ci służy. Będziesz z czułością odkrywać jego nieoczywiste zalety i zaspokajać ukryte potrzeby, np. związane z autopieszczotami (posłuchaj piątego odcinka Kryzysu o samomiłości, trwa tylko 13 minut).  

Zatem lustro to jedno.

nogi

Fotografia intymna

natomiast to pomysł ekstra.

Bo popatrz: z jednej strony wychodzisz z tego swojego cielesnego zamknięcia, musisz się przed kimś odsłonić – dosłownie i w przenośni. Ale w zamian zyskujesz 100-procentową uważność, pomoc w dostrzeżeniu piękna które się w Tobie kryje, i dostajesz na to dowód w postaci fotografii. I potem patrzysz na te zdjęcia – bo przecież nie musisz ich upubliczniać! – i nie możesz nie zobaczyć wszystkiego, co było do tej pory niewyrażone.

Ja dzięki sesjom sensualnym zaczęłam patrzeć na siebie jak na obcą osobę – z podziwem dla jej urody, ale też odwagi, że potrafiła się przełamać. Taka chwilowa dysocjacja pomogła mi się spokojnie oswoić z myślą, że to przecież ja! Że to co sama w sobie widzę, to tylko część prawdy o mnie. Że każda osoba, z którą wchodzę w interakcję, dostrzega mnie ciut inaczej. Zdjęcia pięknie to pokazują. Dzięki nim odkryłam swoje różne oblicza, nabrałam śmiałości, pewności siebie i doceniłam co mam. Paradoksalnie – bo przecież mogłabym porównywać swoje fotki do publikowanych w Playboyu – coraz bardziej akceptuję swoje tak zwane niedoskonałości! No i jako bonus ćwiczę się w zmysłowości, wyczuleniu na najdelikatniejsze bodźce i coraz lepiej obchodzę się z własnym ciałem, także w sensie erotycznym.

kobieta z krótkimi ciemnymi włosami w czarnym biustonoszu stoi na tle firany

Tak było, nie kłamię

I nie myśl, że to są jednostkowe doświadczenia, że plotę farmazony bo jestem inna. Rozmawiałam z wieloma kobietami – zarówno koleżankami z prawdziwego życia jak i osobami poznanymi w Internecie – i WSZYSTKIE potwierdzają, ze sesje buduarowe trwale poprawiają nastrój, podwyższają samoocenę, i pomagają oswajać fizyczność – niezależnie od rozmiaru, kształtu, wieku czy statusu.

Potwierdzają to także fotografki, których pracę śledzę i podziwiam – linki do ich profili na instagramie znajdziesz pod tym tekstem. One także mówią o tym, jak ich klientki czy modelki zmieniają się pod wpływem obcowania z własną fizycznością, przyglądaniu się jej i odkrywaniu nagości – częściowo lub kompletnie. Jak kto woli.

Przed kim się rozebrać?

Jeżeli więc zaintrygowałam Cię tym opowiadaniem i myślisz teraz: może warto spróbować? , to pewnie nasuwa ci się pytanie do kogo zwrócić się w sprawie takiego projektu, jak wybrać fotografa? I to jest ta łyżka dziegciu w miodowej beczce mojego entuzjazmu na temat sesji intymnych. Bo nie każdy kto robi dobre zdjęcia jest profesjonalistą. Fotografia nagości to bardzo delikatna dziedzina, gdzie zaufanie i bezpieczeństwo powinny być na pierwszym miejscu. Łatwo tu o nadużycia. Piszę o tym choć wierzę, że procent nierzetelnych fotografów jest mały, ale lepiej się nie natknąć na nikogo kto będzie chciał wykorzystać twoją bezbronność emocjonalnie lub fizycznie.

Do otwarcia się i eksplorowania swojej zmysłowości potrzeba wspomnianego zaufania, rozmów, bliskiego kontaktu, ale takiego który jednak nie przekracza granic. A o to jest bardzo łatwo, bo uwaga fotografa skierowana na modelkę wytwarza poczucie intymności i bliskości. Dodaj do tego emocje związane z przekraczaniem własnego wstydu, z robieniem czegoś kompletnie nowego i nieznanego. Łatwo wtedy wpaść w pułapkę fascynacji osobą, która stoi po drugiej stronie obiektywu. Jeśli ta osoba nie jest uczciwa, lub ma swoją agendę –  to może to wykorzystać.

Zatem na początek, żeby oswoić się z tematem, pewnie radziłabym wybierać fotografa tej samej płci, bo to zmniejsza zarówno ryzyko ale i barierę skrępowania. Przepraszam wszystkich miłych, uczciwych i profesjonalnych fotografów, którzy to teraz czytają – nie miałam na myśli was, tylko drani wykorzystujących sesje do uwodzenia modelek i karmienia swojego ego i narcyzmu. Niestety słyszałam zbyt wiele historii złamanych serc i toksycznych uwikłań, żebym mogła ten aspekt pominąć. Wiem też o przypadkach fotografów, którzy prowadzą szkolenia z podrywu podczas sesji foto, dzieląc się sposobami na ontakt fizyczny z modelką. To już patologia.

Hipokryzja

A mówiąc o zdjęciach nie mogę pominąć tematu dostępności dobrych materiałów w sieci. Hipokryzja popularnych platform społecznościowych objawia się zakazem publikowania treści o charakterze erotycznym, nawet jeśli to projekty artystyczne lub empowermentowe. Niewiele dają akcje takie jak #freethenipple, postulaty i apele artystów, których konta są banowane lub ograniczane z powodu pokazania nagiej pachy. Instagram nagminnie ukrywa lub usuwa posty prezentujące nagie ciało, nawet jeśli na zdjęciu widać tylko stopę lub kolano. Z drugiej strony codziennie stykamy się z seksualizowaniem przestrzeni publicznej, sprzedawanie najdziwniejszych produktów za pomocą reklam z cyckami czy tyłkami. Ten sposób nie chroni nas przed moralnym zepsuciem, tylko niestety tępi wrażliwość na piękno i pokazuje, że ciała można traktować przedmiotowo. Zatem postuluję jak najwięcej nagości, która wzmacnia samoocenę, domagam się normalizowania widoku ciała w przestrzeni publicznej i więcej frajdy z jego używania. I będę tę misję kontynuować za pomocą cudownych kadrów, które realizuję z zaprzyjaźnionymi fotografkami.

kobieta z krótkimi ciemnymi włosami w czarnym biustonoszu stoi na tle firany

Na spotify umieściłam też pytanie o to, czy braliście kiedyś udział w takiej rozbieranej sesji. A jeśli ktoś chciałby się podzielić refleksją lub własnymi doświadczeniami to zapraszam do zostawiania kometarzy pod tym wpisem lub pod postem na instagramie Bo-gini_ (ten profil jest prywatny, żeby chronić naszą małą społeczność w czasie rowmów o ciele i seksualności, ale jeśli chcesz do nas dołączyć to wyślij mi tam wiadomość – zaakceptuję Cię jeśli jesteś zainteresowana_y tymi tematami).

Dziękuję wam serdecznie za słuchanie i czytanie tych personalnych i intymnych wywodów, za wszystkie subskrypcje i oceny – będę wdzięczna jeśli zostawisz ślad w postaci tylu gwiazdek na ile Kryzys Wieku Średniego twoim zdaniem zasługuje (kliknij tutaj).

W kolejnym odcinku będziemy kontynuować temat zdjęć intymnych, ale od ciemnej strony.

Zajmę się tematem dick pics i konsentu w internetowej komunikacji romansowej – okiem osoby która doznała lekkiego szoku po powrocie na tak zwany rynek randkowy.

Wszystkie zdjęcia w tym wpisie autorsta Mateusza Marjańskiego.

Comments

comments